Gwiazdy spadają tu jedna za drugą Dobrze, że stoję gdzieś obok, choć ludziom lepiej na pozór Gdy później się budzą, lepiej na pozór jak żyją, nie brudząc Lubią narobić smrodu, a potem się zwinąć stąd Osiągamy sukcesy, Z natury nas winią, ziom Ludzie ślepi na miłość, przez hajs im odbiło Olewają rodzinę i ćpają, i piją Stoję obok, nie czaję, to jak słabe kino Idę [?], zniknęły i żyjemy chwilą W mieście się czuję tak, jak za granicą, a to nie jest Rio A ludzie zamiast być razem, to ciągle się kłócą i biją Auta na raty, jedzenie na wynos Już powoli gotówa gotowa przeminąć Nie pasuję tu i nie chcę pasować bardziej Poukładałem się ledwie, lecz w innym kształcie Wyczuwam twoją energię, której chłód znajdzie dla mniе lepsze miejscе W którym już nie muszę pasować bardziej Ja bardziej nie chcę, dopasować się do ram, w których już się nie mieszczę Każde pokolenie ma swój czas i ból, moje nie znalazło czasu, żeby czuć Ajj, ja nie pasuję tu, jakoś od zawsze chciałem być na przekór Nie na świeczniku, ale gdzieś Z brzegu, Z dala od fermentu, fake'ów, Z dala od zgiełku Wolę grać na własnym sercu, nie słuchać owczego pędu jak Mr, PW Bez względu na to, co modne, uskrzydlać ludzi jak Red Bull Nie wiem, jak rozbić monopol, kim być innym, jak nie sobą Nie umiem ocenić, co bawi publikę i co będzie hitem dla kogoś Wyżej mikrofon, we własnym stylu jak rokoko, zawodowo Czy czuję dumę? No pronto! Skumane wersy, odbiorca wybrany, nie motłoch Ten, co nie pasuje tu w świecie zakłamanym jak Pinokio Pełni obłudy ludzie jadowici jak skorpion Żywe procesory jak w Tokio, dla zysku to kurwa się potną Lepsza już jest chyba samotność Nie pasuję tu i nie chcę pasować bardziej Poukładałem się ledwie, lecz w innym kształcie Wyczuwam twoją energię, której chłód znajdzie dla mnie lepsze miejsce W którym już nie muszę pasować bardziej Ja bardziej nie chcę, dopasować się do ram, w których już się nie mieszczę Każde pokolenie ma swój czas i ból Moje nie znalazło czasu, żeby czuć Ej, nie pasuję tu, bo mierzą mnie tylko liczbami Słowo nie znaczy tu nic dla nich, tacy jesteście, to chuj Z wami Nie pasuję tu, muzykę w miasto znów puszczamy Nie raz pomogła leczyć rany, nie jest na siłę, ją kochamy Znika mi Z oczu już powoli świat, ten, który był jak brat mi Zmienia się nawet to, co miało być na zawsze, jak sprzed lat dziś